Kiedyś trzeba zacząć na serio. A ja zaczynam na serio od nie pamiętnych czasów. Ostatnio narobiłam trochę zamieszania ;) Albowiem, tutaj tzw. Sara the Official, później Psowato Aktywni na Wordpressie a teraz znów stary, dobry blogspot, a my w nowej odsłnie - Working Dogi. Ale przechodząc do sedna pozwolę sobie jeszcze po raz kolejny wytłumaczyć jak to jest z tym nowym członkiem rodziny.
Może najpierw sprostujmy. Wchodząc na facebooka, roi się od kolorowych zdjęć szczeniaków, każdy ma teraz nowego szczyla, i raczej nie trudno tego nie zauważyć. W sportowym świecie, psiarze głównie nabywają bordery, oziki, i ostatnio jakże sławne maliny, na których punkcie i ja z resztą szaleję ;)) Wielu z nas, a mówiąc tutaj nas, mam na myśli wszystkich psiarzy, którzy aktywnie trenują ze swoimi psami obedience, agility, frisbee, ipo itd. piszą na blogach o tym jakże „denerwującym” zjawisku dziejącym się na portalach. Dokładniej o nabywaniu psa, drugiego psa, trzeciego psa, którym jest chociażby border. Border ale to jaki? Ajaj, na pewno do sportu, na pewno po wybitnych rodzicach! Szczeniak taki, który jak pracuje to pracuje, całym sobą, a kiedy właściciel nie ma czasu na psa, to ten potrafi przespać cały dzień. Można byłoby rozpisywać się na ten temat przez okrągły tydzień, ale my spróbujemy streścić się, i wyrazić nasz pogląd w tej sprawie, no i rzecz jasna, przedstawić naszą sytuację :)) No więc, co na „to” my? Przede wszystkim nie pałamy zazdrością!😀 A ostatnio takie odczucia mam czytając po niektóre wypociny innych psiarzy. Ja cieszę się razem z nabywcami szczeniaków! O ile tylko wiem, że nowy nabywca, to osoba odpowiedzialna, znająca się „na rzeczy”, a jeśli ta osoba posiada już psy, to te psy są normalnymi psami, bez problemów, no i osoba wybrała szczeniaka z dobrej, sprawdzonej hodowli. A jeśli już zauważyliście, albo nie, te dobre hodowle psów wyspecjalizowanych do sportu, wbrew pozorom, nie oddadzą szczeniaka w złe ręce ;)) Tak więc, jeśli ktoś kto na dłuższą metę trenuje z psami, nabywa odpowiedniego psa z odpowiedniej hodowli, i jeśli posiada już psa/psy z którymi „to i owo”ma przepracowane, to my psiarze, powinniśmy się cieszyć razem z takimi osobami. Nie popadać w wir zazdrości, gniewu, a przede wszystkim chęci posiadania też szczeniaka idealnego, byle jak najszybciej. Już nie mówię o chęci posiadania takiego szczeniaka przez osobę, która ma już psa, z którym sobie nie radzi, bo przecież co z tego że obecny ma jakieś problemy z agresją, skoro jak zabiorę drugiego psa, to może mu się poprawi?
Ale przejdźmy do sedna, jak to wszystko się odnosi do mnie? Czy ja jestem gotowa na psa, a jak tak to na jakiego i kiedy? Tak, już kiedyś to pisałam, chcę psa do sportu, jestem gotowa, z resztą nie tylko ja, ale o tym za chwilę. Ale bordera, (tak, tak bordera) planuję dopiero za parę lat. Dokładniej na rok 2019/20 lub 2021. Jestem pełna nadziei, ponieważ dostałam zielone (!) światło od Kasi Jakubczyk z hodowli High Tension. Czyli hodowli, na której zależało mi najbardziej. Z Kasią pisało się idealnie, wysłuchała mnie, został przedstawiony przeze mnie mój ideał przyszłego psa i moja sytuacja, jesteśmy w stałym kontakcie. Dlaczego więc postanowiłam napisać ten post, skoro, bc planuję dopiero za kilka lat? Dlatego, że jak się może już domyślacie byłby to mój trzeci pies, nie drugi🙂 Aktualnie jestem w ciągłym biegu, i przygotowaniach na przyjęcie drugiego psa pod dach, ale nie, nie bordera. Nie chcę tutaj zdradzać wszystkiego, lubimy trzymać innych w napięciu, ale już niedługo z pewnością dowiecie się czegoś więcej. No tak, Sara. Biorąc drugiego psa pod dach parę lat wcześniej, nie mogłabym żyć spokojnie. Suka miała problemy z agresją, skupieniem, socjalu za szczeniaka w ogóle nie było. Aktualnie jest 5letnią, wysterylizowaną (to do niczego się nie odnosi) suką, z którą można żyć normalnie. A to „normalnie” odnosi się do wszystkich aspektów życia z psem. Przez ostatnie lata ciężko pracowaliśmy nad tym, aby nie rzuciła się na przechodzącego on-ka, który i tak przewróciłby ją jednym ruchem. Sukę rzuciłam na głęboką wodę, kiedy wzięłyśmy udział w dogtrekkingu. I to był przełomowy moment, przez całą imprezę, ona i ja byłyśmy spokojne. Nie wchodziła w niepożądane zachowania z innymi psami. Ba! zapoznała się z kilkoma psami, w tym suką, do których to, była szczególnie uczulona. Nawet kiedy startowaliśmy, a psy potykały się same o siebie w tym tłoku, nie zwracała na to uwagi. Było dużoo zadków do wąchania, a podczas biegu miałyśmy okazję przez parę dłuższych odcinków biec z innymi nowo poznanymi uczestnikami i ich psami! Wtedy otwarłam oczy, wystarczyło, żebym była zrelaksowana, a ona w otoczeniu spokojnych, stabilnych psów.
|
Widzicie to? :)) Jeszcze przed startem obwąchała się z tą maliną i innymi psami |
Tak przez ostatni czas, wypracowaliśmy to co teraz. Sara może przebywać wśród większej grupy psów, różnych psów. Potrafi się nawet bawić z wybrańcami! ;)) Miała kontakt nawet z spokojnymi sukami, oraz kilkoma szczeniakami. Nie jest jednak tak, że zawsze, bez względu na wszystko będzie kochać psy. Kiedy któryś posunie się za daleko, potrafi pokazać ząbki. Staramy się w każdym razie także pracować nad spokojnymi obejściami koło „osiedlowych burków”, które na widok psa reagują kłapaniem zębów. Nie zawsze się to udaje, dlatego pracujemy nad skupieniem na przewodniku.
I mi i Sarze, pomógł Qkju, który przebywał u nas , przez parę miesięcy. Pełniliśmy funkcję domu tymczasowego. Kiedy przygarnęliśmy go pod swoje skrzydła, szczyl liczył sobie parę miesięcy. Musiałam poradzić sobie z jeszcze lekko niestabilną suką i totalnie roztrzepanym szczeniakiem. Nie było łatwo, nie chodzi tu o podzielenie czasu dla obu psów, w tym szczeniaka, który nie miał żadnych podstaw, ale ogarnięcie zachowania pomiędzy tą dwójką. Q dorastał, buzowały mu hormony, a z moich obserwacji mogę powiedzieć, że suka woli spokojniejsze psy ( i jeśli chodzi o kontakty z psami, dążymy do spotkań z stabilniejszymi psami ), dlatego nie było łatwo. Zdarzały się częste zaczepki ze strony szczeniaka, a niekiedy sucz nie wytrzymywała i dawała znać szczylowi, że ma dość. Na szczęście po długim rozpatrzeniu takich zachowań, doszłam do tego, że zdarzały się one tylko pod moją nieobecnością, i z nudów.
Pomijając Q, jakże byłam mile zaskoczona, kiedy doszło do spotkania Sary i jeszcze młodszego suczki. Długo się zastanawiałam nad tym, czy decydować się na taki krok, ale byłam w 99% pewna, iż Abi nic się nie stanie. I tak Sara miała styczność z małą, z pseudo hodowli, która została oddana w wieku około 5 tygodniu. Suka była mocno zainteresowana małą, nie wykazywała zachowań dominacyjnych, wręcz przeciwnie, a „macierzyńskie” (przysuwanie pod siebie, wylizywanie). Sara poznała Abi kiedy Q, był jeszcze z nami. Niedługo potem, miałam okazję spotkać się z 3miesięczną suką ( kolejna suka ;) ) husky, która była oazą spokoju. Sara nie dominowała, fajnie zapoznała się z Boną, z którą z resztą nie tak dawno także, miała okazję przebywać. Mimo iż na ostatnim spotkaniu haszczak był dziesięć razy większy niż mój szczyl, nie doszło, do żadnej konfrontacji.
No a teraz tak oficjalnie, przedstawiam Wam Luiego. Obecnie liczy sobie 16 tygodni (+/-) 46 cm a u mnie jest od 7 tygodnia życia.
Zacznijmy skrupulatny opis szczyla ;)
Jak to się zaczęło?
Decyzja nie była łatwa, ale dlugo się nie zastanawiałam. Szukałam psa łatwiejszego. Jak pisałam nie chciałam mieć teraz użytka, celowałam w labradora, z linii pracujących, ale wystawy też były w planach. Końcowo do domu trafił adopciak. Samiec w typie labradora. Jeśli chodzi o płeć, tak, tak jest prawie, że bez znaczenia, ale zdradzę iż chciałam samca i tylko samca.
Wygląd
|
tutaj mała rana powypadkowa, ale aktualnie już jej nie ma |
Jeśli już opisywać, porównywać to, to jest doby czas :p Myśląc o labradorze z linii pracujacych nie chciałam beczki. Upatrzyłam sobie laba z zagranicznych hodowli na co dzień pracujacych, smukłe, o wydłużonych pysku, koniecznie o czekoladowym lub czarnym umaszczeniu. Akurat miałam, że to tak nazwę szczęście. Trafił mi się szczyl który zapowiada się na wysokiego psa, i jest o "chudej kości". Taki athletico ;) Jak podrośnie mam zamiar zająć się porządnie jego budową i rozrostem mięsni. Zacząć poważną suplementację i treningi niczym dla ttb ;) Za neidługo pewnie pojawi się post o wyglądzie zewnętrznym Luiego, oraz wygladu danych do ktrych będę dążyć u szczyla.
No to teraz rozpiszę się o psychice i zapędzę do popędu łupu, pracy itd. Lui jest psem psychicznie odpornym. Bardziej niezależnym i stabilnym. Nie potrzebuje bliskiego kontaktu człowieka 24/24 dobrze radzi sobie sam w dużej przestrzeni ( na tej mniejszej jest już gorzej, ale pracujemy nad tym ) ale skłamałabym gdybym napisała, że nie jest wylewny. Nie zamyka się. Jest odważny, kiedy pewne rzeczy go przerastają, nie panikuje, stara się omijać problemy. W porównaniu do Sary, myśli, a potem robi. Obserwuje to co razem w danej chwili robię z suką, a potem próbuje to odtworzyć w jakiś sposób. Potrafi czekać na swoją kolej. Nie jest typem histeryka w porównaniu do Sary. Nie sygnalizuje swojego niezadowolenia, taki przykład, przedwczoraj zrobiliśmy wypad na konie w ramach socjalu. Lui był spuszczony razem z dwoma końmi ( a raczej kucami ;) ), wszystko szło zgodnie z planem, obwąchiwanie nawzajem itd., w pewnym momencie jeden z koni wyraził swoje niezadowolenie ( zaczął parskać ) na fakt iż Lui podszedł zbyt blisko zadu. Szczyl odszedł jakby nigdy nic. Nie zamknął się w sobie jak suka i robił dalej to co miał robić. To samo jest z manifestacjami w stosunku do człowieka, po prostu ich nie ma, a z psem można robić co się żywcem podoba. Tutaj też porównam z Sarą. Ona nie da sobą "pomiatać". Kiedy ma czegoś dość, to mocno to okazuje ( warczenie ). Lui kocha wszystkich i wszystko. Kocha mężczyzn, kocha kobiety, kocha dzieci, na początku jest wylewny, ale po chwili zapoznania, stwierdza że woli coś innego. W stosunku do innych psów jest spokojny, zrównoważony ale mocno wycofany z przynajmniej do tych nachalnych i większych. Co najważniejsze dla mnie, nie zaczepia Sary, nawet kiedy ona próbuje go odpędzić broniąc zasobów, on odchodzi jakby nigdy nic i zajmuje się sobą. Miskę spalamy a na karmie nie licząc parówek, kurczaka i podrobów pracujemy codziennie z zadowalającymi skutkami. Jeśli chodzi o preferencję jedzenie i zabawka, nie ma wielkiej różnicy. Ładnie wymienia się, jest fajnie nakręcony na szarpak, łatwo nie odpuszcza, potrafi bawić się w nieznanych miejscach ale będę chciała to wzmacniać. Socjal idzie też wyśmienicie, na koncie z takich większych "wydarzeń" prócz koni, mamy mecz ( dużooo hałasu, ludzi, samochodów, motorów i latające piłki :P ).
Chyba nie byłabym sobą gdybym tutaj nie wspomniała o stronie working. Niezaprzeczalnie będziemy starać się zdobyć kiedyś przynajmniej klasę 2, w obedience. I trenujemy ostro. Chodzenie na kontakcie, zmiany pozycji, wysyłanie, krótkie łańcuchy. Powoli zaczynamy dłubać w trzymaniu rzeczy, żeby fajnie wprowadzić aport. Wszystko z umiarem ;) Jako, że bakcyla do dysków chwyciłam kiedy na tymczasie miałam terriera, na pewno frisbee będzie nam towarzyszyć. I choć dopiero widzę jak szczeniak namiętnie szarpie się deklami, to stwierdzam nie chwaląc się, że ma potencjał. Agility robimy mało. Po torze biegamy sobie raczej tak dla funu, ale nie będę niczego wykluczać. No i IPO. Po prostu kocham. A ostatnio coraz częściej spotykam się z labardorami w tym sporcie. Na pewno kiedyś chciałabym spróbować. Niestety marzenie o IPO, musi poczekać na 2018, kiedy treningi miałyby jakiś sens ( dojazd, częstotliwość ). Oczywiście grzechem w moim przypadku byłoby nie wspomnieć o dogtrekkingach, canicrosie, bikekoringu i skijoringu.
No a na razie żyjemy sobie razem i mamy się dobrze. Jako, że jeżdżę konno Lui prawie codziennie towarzy mi w wycieczkach w teren, a z końmi dogaduje się świetnie! :D
PS Temat totalnie odbiegający od posta, dla osób polujących na aparat! Mam na sprzedaż aparat (lustrzankę) Canona, z pełnym zestawem, 3 obiektywami ( w tym jednym nowym, nie używanym ) oraz akcesoriami :)
PS 2 W tygodniu będzie się tu trochę działo nadal pracuję nad wyglądem, a aktualnie biorę się za nagłówek w paint tool sai.