Strony

czwartek, 18 maja 2017

NORAFTRAIL BIEG Z PSAMI


Tym razem na celownik obraliśmy sobie Noraftrail Tymbarskie Pagórki, dystans 15 km, który miał miejsce 3 maja. Można by było "to coś" nazwać a'la dogtrekkingiem, bo czysty dogtrekking to to, to nie był :) Nie było punktów kontrolnych, ani map, trzeba było podążać za taśmami i strzałkami na trasie ( na szczęście droga było świetnie oznakowana ). Dogtrekkingi jak i każdą aktywność z psami kocham, i staram się brać w nich udział w miarę często. Traktuję je jako pewien cel do osiągnięcia, kiedy to większość uczestników bierze udział w dogtrekkingach jako element zabawy. Z reguły biegniemy pełną parę przez cały dystans, ale dla nas to jeden z wyższych wymiarów frajdy :P 

Do biegu przygotowywać się z Sarą praktycznie nie musiałyśmy. Codzienne bieganie jednak daje swoje. Sucz ostatnio schudła i wyrobiła sobie mięśnie co tylko przyniosło jej same korzyści. Na co dzień mieszkamy w górach, u podnóża Mogielicy, szczytu Beskidu Wyspowego, więc miałyśmy gdzie ćwiczyć. 


Miałyśmy wczesną pobudkę, bo w biurze zawodów byłysmy już po 7:00. Bieg zaczynał się dopiero po 10:00, ale ludzie już zaczynali się zbierać na miejscu. Poza biegiem z psami, organizowany był bieg na dystansie 35 km, już bez psów. Końcowo ludzi z psami było mnóstwo, ale muszę przyznać, że liczba uczestników nie pobiła dogtrekkingu na Mogielicy, kiedy to również brałyśmy udział na dystansie 15 km. Pozostało tylko czekać i snuć się po placu. Dogtrekking/bieg z psami to idealne miejsce na poznawanie ludzi, którzy mają świetną wiedzę na temat kynologii, i są na prawdę "wykształconymi psiarzami" :P Sama poznałam świetną kobietę, z którą miałam okazję przebiec całą trasę. Ola z cockerem Gasparem, mieszkający w Krakowie, byli świetnymi kompanami biegu <3 Na miejsce przybyła grupa Wild Dogs Team, zajmująca się organizacją dogtrekkingów, biorąca udział w zawodach jakimi są canicross, bikejoring i inne. Jedną z przynależycielek wraz z huskim Hakimem miałam okazję poznać na dogtrekkingu na Mogielicy, tym razem jej nie było, ale była Monika, sama założycielka Wild Dogów, z grupowiczami :) 

Merle cocker to najlepszy Gaspar, a niebiescy ludzie to nikt inny niż Wild Dogi :D

Przejdźmy do startu i trasy. Miałam nadzieję, że trasa będzie dosyć łatwa, ponieważ góry Zezów, Paproć i kawałek Łopienie, nie są jakimiś ekstra wysokimi i trudnymi, a okazało się być totalnie odwrotnie. Pogoda dla mnie była zarazem idealna i okropna. Było wilgotno, zimno i mokro, podczas biegu przynajmniej nie było aż tak gorąco, ale warunki na trasie straszne, pełno błota, a nawet ścian błotnych. Już na starcie zafundowano nam bieg pod górę. Trasa była bardzooo trudna, masa ostrych podejść, kilka wspinaczek po ściankach. A kiedy już chciałam wykrzyknąć " o nareszcie, biegniemy w dół ", po kilkunastu metrach okazywało się czekają nas jeszcze gorsze podejścia niż poprzednie. Sara radziła sobie świetnie i gnała pełną parą jak zawsze. Ze mną już było ciut gorzej. Mimo,że trasa pod względem stopnia trudności wykraczała poza skalę, góry były cudowne, widoki zniealające i ten klimat :)



Punkty kontrolne jak i samo biuro zawodów było świetnie zaopatrzone! Napoje, węglowodany w postaci batonów musli, drożdżówek, ciastek owsianych, gorące zalatujące parą zupki, po prostu cuda <3 


Do mety dotarłyśmy szczęśliwe, ja wykończona, po Sarze nie było widać zmęczenie. Niestety podium nie zajęłyśmy, ale mam nadzieję, że na następnym dogtrekkingu uda się nam. Olę. Marcina ( męża Oli, który jest świetnym fotografem :D ), Monikę i resztę wsaniałych ludzi, mam nadzieję, że spotkam na jednej z takich imprez!


W klatce spała jak dzik :D




Może będziecie mogli nasz team spotkać na VII Lubelskim Dogtrekkingu - Łapa na Szlaku, jeśli tylko zoorganizujemy transport. A jeśli ktoś będzie na najbliższej wystawie w Noym Sączu 
( 28 maja ), to dajcie znać, bo na 100 % będę pofocić ;)

czwartek, 29 grudnia 2016

Podsumowanie roku 2016

Mimo iż rok nie był obfity w posty, bardzo dużo się u nas działo. 2016 przyniósł wiele korzyści i mnóstwo zaskoczeń, zdecydowanie był dla nas najkrótszym rokiem.


Sara stała się psem prawie że idealnym pod względem działań. Nie mam już z nią praktycznie żadnych problemów. Może przebywać wszędzie i  z każdym psem. Mimo, że w lipcu nie mogła pojechać ze mną nad Morze, mam małą nadzieję, że jeśli wszystko pójdzie ok, w wakacje 2017, zasmakuje dłuugiej podróży. Mimo to pojawiła się w wielu miejscach. Nie tak dawno, zrodził się plan na prowadzenie aktywnego kanału na yt, a nawet pewnego projektu związanego z psami w mieście. Poniżej możecie zobaczyć coś więcej związanego z akcją, która mam nadzieje wejdzie w życie. Filmik promujący dłuższy film, jest beznadziejnej jakości, dlatego polecam oglądać na telefonach, ale przysięgam iż film który się przygotowuje będzie z prawdziwego zdarzenia ;) Ten rok, przynajmniej dla Sary, był zdecydowanie także rokiem sztuczkowania!


                                      

Na początku 2016, na tymczasie pojawił się nieogarnięty szczyl, którego za zadanie miałam wprowadzić w sportowy świat. Qkju, któremu sama miałam zaszczyt nadać imię został ze mną kilka dobrych miesięcy. Szczeniak nieźle dawał w kość, chyba fakt że miał w sobie dużo z terriera go usprawiedliwia ;)

                                                       


 Praca z nim była wręcz, boska! Klatkowanie przebiegało świetnie. Q mógł być świetnie prowadzony, szybko "łapał", był psem dla którego wystarczyło jedno powtórzenie ćwiczeń, sam również proponował własne rozwiązania. A to jak szarpał się! Cud, miód, malina! Mimo, że był psem niszczycielem, wybaczałam. Potrafił skupić na mnie wszędzie uwagę, w domu, w mieście, w lesie, wśród innych psów i ludzi. To z nim porządnie wyrobiłam podstawy obi. Ale mimo, że łańcuchy wykonywał z prędkością światła i z mega dokładnością, to dekle pokochał całym sobą :) Był świetnym, skocznym psem.


Na spacerze zawsze się odwoływał. No i bieganie, zaatakował treningów pod dogtrekking, canicross i skijoring ( świetnie jest mieć profesjonalne trasy biegowe, wypożyczalnię rowerów i biegówek w zimie - nad domem ;) ). Trafił właśnie do domu, gdzie miał trenować głównie bieaganie.


W lipcu w domu pojawił drugi pies. Mimo że miał być border, cóż skradł moje serce i nie było mowy żeby nie został ;) Luiego wprowadzałam od samego początku w sportowy świat, czego z Sarą nie miałem możliwości. Zawsze kiedy wybieram psy pod siebie, zwracam uwagę na wygląd i myślę że to nie tajemnica. Lui jest smukłym psem, mimo iż wydawałoby się, że będzie 40 kg labem, wcale tak nie jest.



Szybko łapie, szuka kontaktu z człowiekiem, mogę go spuścić ze smyczy wszędzie, że względu na to, że nie oddała się ode mnie. Odwołuje równie szybko. Kocha wszystkich i wszytsko ;) Oczywiście to obi skradło moje serce dla tego też, już od przyjazdu strałam się coś w tym kierunku dłubać. Efektem tego teraz są świetnie wykonywane łańcuchy. Frisbee również ostatnio pojawiło się u nas. A szczyl oszalał na jego punkcie. Gdybym nie wspomniała o dogtrekkingach i reszcie, nie darowałabym sobie. Lui w szelkach się, że ma dawać z siebie wszystko i biec na przód. Ostatnio miał również mały wypad na biegówki, żeby zasmakował ciut skijoringu. Świetnie dogaduje się z końmi. Haha, tak z końmi. Jeżdżę od 4 lat, pojawiła się myśl że powinnam zapanować nad koniem i psem. I tak zostało, od kilku miesięcy Lui prawie codziennie towarzyszy mi w wyjazdach w teren.



Luiemu udało się również zabłysnąć w kalendarzu Fiprex, na rok 2017 ;)


Rok 2016 był również rokiem zdjęć! Dzięki mojemu staruszkowi, Canonowi 450d, rozwinęłam się w fotografii, miałam także okazję być na wystawie w Nowym Sączu (na pewno będzie o tym post, juz w 2017 ), gdzie miałam umówioną sesję pewnej pary psów :)

Z Canonem, pożegnałam około dwa miesiące temu, i podjęłam się drastycznej decyzji... przerzucenia na inny system, i tak w domu tydzień temu pojawiło się pewne body Nikona ( więcej nie chcę zdradzać, bo na pewno wiele postów dotyczących sprzętu i fotografii tutaj będzie) ;)

Pa, pa



Zaczęłam także przygodę z grafiką komputerową. Odważyłam się zakupić pierwszego tableta graficznego Wacom, i poczyniłam kilka art-ów ;) Nie miałam jeszcze dużo czasu, aby przetestować go od deski do deski, dlatego 2017 będzie bogaty w rysunek. Pojawiła się myśl aby nawet zrobić coś z tą moją ręką do rysunków na powaznie i zacząć nie dłogo przyjmować zamówienia, głównie od psiarzy!



Rok 2017 na pewno będzie rokiem wielu nowych doświadczeń! Zdradzę Wam, że z Luim i zaprzyjażnioną rottką byłam na kilkukilometrowym spacerze a'la dogtrekkingu organizowanym przez Skylosa. Pani Asia, która jest świetną behawiorystką zapamiętała Sarę jeszcze z majowego dogtrekkingu, jaką tą małą, która wyprzedzała wszystkich :D Iiiii, zdradziła, że prawdopodobnie w marcu 2017, mają w plnach dogtrekking, w którym na pewno wezmę udział z psami! Szelki zaprzęgowe dla obu psów już w drodze.

Zdjęcie użytkownika Skylos - świat przez pryzmat 4 łap.

Rok 2017 na pewno będzie rokiem zdjęć. W planach mam już 3 wystawy, i przymierzam się do sesji miotów. Kiedy tylko skompletuję porządnie nowe szkła, na pewno pojawi się wiele filmików.

Mam nadzieję, że 2017 przyniesie mnóstwo korzyśći również Wam! :)

piątek, 18 listopada 2016

#1 Haul zakupowy

Postanowiłam się wyzbierać i napisać dla Was haul zakupowy :) Jeszcze szczeniaczkowy i taki "z prawdziwego zdarzenia". W nieco rzeczy ostatnio się zaopatrzyliśmy, a jeszcze dużo gadżetów mamy na oku ;)


1. Pachołki - kolekcję pachołków trzeba było kiedyś odnowić. Padło na znaczniki z toys4dogs. Jednocześnie wadą i zaletą jest waga. Nie są ciężkie, dlatego wbrew opisowi producenta, pies podczas obiegania może je z łatwością przewrócić. Wysokość 15 cm, i ich waga czasami jest jednak pozytywną cechą jeśli chodzi o treningi w różnych miejscach. 

2. Taśma do kwadratu - tutaj miałam jeden wyznacznik, taśma ma być z tworzywa sztucznego, żaden materiał! I nie żałuję tego wyboru. Rzeczywiście jest łatwa w utrzymaniu w czystości, i jednocześnie nie byle jaka. Do tego fakt, iż dołączone są szpilki, jest na plus. 

3. Koziołek Collision Course - aporty od CC lubię, są mega wytrzymałe, i wyglądają równie nieźle. W naszym przypadku rozmiar M, i standardowa wersja. Mimo, iż na razie nie jest "wytarmoszony" przez szczyla, bo jedynie trenujemy krok po kroku wprowadzanie do stabilnego trzymania, będę celować w firmę :P

4. Target Rauki - wybierałam automatycznie, fajny, poręczny target. Cenię sobie wygodę i możliwość upakowania jak najliczniejszej ilości rzeczy na trenig, i tutaj też się nie zawiodłam ;) Abra cadabra i nagle zamiast targetu jest rulon, a do saszetki można upchnąć kolejny szarpak :D

5. Ruuno Munna - zdecydowany must have ;) Miało być Ruuno Ovcee, jednak natrafiłam na mały kryzys w Toys4Dogs, związany z brakiem dostawy zabawek od Rauki dla sklepu, a chyba byłabym u siebie na czarnej liście, gybym obyła się bez owcy. Naturalne futro potrafi u psa zdecydowanie wzbudzić większy popyt na zabawkę w porównaniu z sztucznym.

6. Rauki Orrma - dziwaczny szarpak miał nie znaleźć się w koszyku, a jednak moje dziwaki pokochały to dziwadło. Ogółem fajny, mamy po obu stronach rączki co stało się rzecyzwiście zbawieniem. Dodatkowo, wielkim plusem jest fakt że świetnie się wygina, a składając zostanie jeszcze dużo miejsca w saszetce.

7. Rauki Piiska - teraz jak dobrze wiem, jest już nowa wersja Piiski. Też zrobiła szał u szczyla, łatwo ją pochwycić, dodatkowo piszczałka także na +. Mimo wielu, negatywnych opinii, my mamy ją nadal i  nie żałuję kupna. Na razie nic się nie stało, żadnych wyprutych nitek, rozwalonego amortyzatora. Nic. A chyba powinnam podkreślić, że Lui do psów nie niszczycieli, nie należy.

8. Sport Pets Designs Portable Dog Kennel - mam rozmiar L. Haha, ci którzy, mają zaszczyt należeć do grupy "Maniacy psich akcesoriów" na fb, wiedzą co pies potrafi zrobic z klatką :D Myślę, że nie trzeba tutaj wysilać wzroku, żeby stwierdzić, że dla psów które nie umieją spokojnie zachowywać się w klatce, nie nadaje się. U nas spełnia się, na różnych wyjazdach, bo waga rzeczywiście jest idealna.

Tutaj zarówno mały przedsmak, jak i dokładniejesze spojrzenie na klatkę,  rzeczywiście nie trudno zauważyć ma strukturę namiotu ;)

9. Meat Hit Vigor - miłe zaskoczenie! Przysmaki dostaliśmy w prezencie. Świetnie nadają się do Kong-a, z resztą na sesjach też używamy. Paczka jest duża, a ciastek na prawdę mnóstwo. Jedynymi minusami są fakty, że strasznie się kruszą podczas łamania i są dosyć tłuste.

10. JW Pets EverTuff Nylon Bone - gorszego przysmaka do memlania nie spotkałam :D Byłam wściekła, że w ogóle zamówiłam. Miały być dla szczyla do klatki, okazały się totalną porażką. Twarde, nawet w żaden sposób nie "ogumione". Starsza suka zdołała pogryźć i powstały okropne zadziory.


To chyba na wszystko. Jeśli chodzi o dogłębniejsze recenzje na pewno pojawią się niedługo na blogu, zarówno tych powyższych rzeczy jak i tych innych. Wczoraj również zamówiłam sledy, i dla Luiego, i dla Sary u WzR Dog Equipment. Już się szykują <3. Ale trzeba poczekać do końca miesiąca. Albowiem, albowiem, w marcu mamy zamiar wystartować w kolejnym dogtrekkingu, organizowanym przez znajomą od której, zdołałam się dowiedzieć o najbliższej imprezie :) No i news, będziemy zaczynać powoli wchodzić w weight pulling, a na blogu też pojawi się o tym post. Czekamy więc na sledy, żeby zacząć od butelki z kamykami. 

środa, 24 sierpnia 2016

Poznajcie Luiego!



Kiedyś trzeba zacząć na serio. A ja zaczynam na serio od nie pamiętnych czasów. Ostatnio narobiłam trochę zamieszania ;) Albowiem, tutaj tzw. Sara the Official, później Psowato Aktywni na Wordpressie a teraz znów stary, dobry blogspot, a my w nowej odsłnie - Working Dogi. Ale przechodząc do sedna pozwolę sobie jeszcze po raz kolejny wytłumaczyć jak to jest z tym nowym członkiem rodziny.

Może najpierw sprostujmy. Wchodząc na facebooka, roi się od kolorowych zdjęć szczeniaków, każdy ma teraz nowego szczyla, i raczej nie trudno tego nie zauważyć. W sportowym świecie, psiarze głównie nabywają bordery, oziki, i ostatnio jakże sławne maliny, na których punkcie i ja z resztą szaleję ;)) Wielu z nas, a mówiąc tutaj nas, mam na myśli wszystkich psiarzy, którzy aktywnie trenują ze swoimi psami obedience, agility, frisbee, ipo itd. piszą na blogach o tym jakże „denerwującym” zjawisku dziejącym się na portalach. Dokładniej o nabywaniu psa, drugiego psa, trzeciego psa, którym jest chociażby border. Border ale to jaki? Ajaj, na pewno do sportu, na pewno po wybitnych rodzicach! Szczeniak taki, który jak pracuje to pracuje, całym sobą, a kiedy właściciel nie ma czasu na psa, to ten potrafi przespać cały dzień. Można byłoby rozpisywać się na ten temat przez okrągły tydzień, ale my spróbujemy streścić się, i wyrazić nasz pogląd w tej sprawie, no i rzecz jasna, przedstawić naszą sytuację :)) No więc, co na „to” my? Przede wszystkim nie pałamy zazdrością!😀 A ostatnio takie odczucia mam czytając po niektóre wypociny innych psiarzy. Ja cieszę się razem z nabywcami szczeniaków! O ile tylko wiem, że nowy nabywca, to osoba odpowiedzialna, znająca się „na rzeczy”, a jeśli ta osoba posiada już psy, to te psy są normalnymi psami, bez problemów, no i osoba wybrała szczeniaka z dobrej, sprawdzonej hodowli. A jeśli już zauważyliście, albo nie, te dobre hodowle psów wyspecjalizowanych do sportu, wbrew pozorom, nie oddadzą szczeniaka w złe ręce ;)) Tak więc, jeśli ktoś kto na dłuższą metę trenuje z psami, nabywa odpowiedniego psa z odpowiedniej hodowli, i jeśli posiada już psa/psy z którymi „to i owo”ma przepracowane, to my psiarze, powinniśmy się cieszyć razem z takimi osobami. Nie popadać w wir zazdrości, gniewu, a przede wszystkim chęci posiadania też szczeniaka idealnego, byle jak najszybciej. Już nie mówię o chęci posiadania takiego szczeniaka przez osobę, która ma już psa, z którym sobie nie radzi, bo przecież co z tego że obecny ma jakieś problemy z agresją, skoro jak zabiorę drugiego psa, to może mu się poprawi?

Ale przejdźmy do sedna, jak to wszystko się odnosi do mnie? Czy ja jestem gotowa na psa, a jak tak to na jakiego i kiedy? Tak, już kiedyś to pisałam, chcę psa do sportu, jestem gotowa, z resztą nie tylko ja, ale o tym za chwilę. Ale bordera, (tak, tak bordera) planuję dopiero za parę lat. Dokładniej na rok 2019/20 lub 2021. Jestem pełna nadziei, ponieważ dostałam zielone (!) światło od Kasi Jakubczyk z hodowli High Tension. Czyli hodowli, na której zależało mi najbardziej. Z Kasią pisało się idealnie, wysłuchała mnie, został przedstawiony przeze mnie mój ideał przyszłego psa i moja sytuacja, jesteśmy w stałym kontakcie. Dlaczego więc postanowiłam napisać ten post, skoro, bc planuję dopiero za kilka lat? Dlatego, że jak się może już domyślacie byłby to mój trzeci pies, nie drugi🙂 Aktualnie jestem w ciągłym biegu, i przygotowaniach na przyjęcie drugiego psa pod dach, ale nie, nie bordera. Nie chcę tutaj zdradzać wszystkiego, lubimy trzymać innych w napięciu, ale już niedługo z pewnością dowiecie się czegoś więcej. No tak, Sara. Biorąc drugiego psa pod dach parę lat wcześniej, nie mogłabym żyć spokojnie. Suka miała problemy z agresją, skupieniem, socjalu za szczeniaka w ogóle nie było. Aktualnie jest 5letnią, wysterylizowaną (to do niczego się nie odnosi) suką, z którą można żyć normalnie. A to „normalnie” odnosi się do wszystkich aspektów życia z psem. Przez ostatnie lata ciężko pracowaliśmy nad tym, aby nie rzuciła się na przechodzącego on-ka, który i tak przewróciłby ją jednym ruchem. Sukę rzuciłam na głęboką wodę, kiedy wzięłyśmy udział w dogtrekkingu. I to był przełomowy moment, przez całą imprezę, ona i ja byłyśmy spokojne. Nie wchodziła w niepożądane zachowania z innymi psami. Ba! zapoznała się z kilkoma psami, w tym suką, do których to, była szczególnie uczulona. Nawet kiedy startowaliśmy, a psy potykały się same o siebie w tym tłoku, nie zwracała na to uwagi. Było dużoo zadków do wąchania, a podczas biegu miałyśmy okazję przez parę dłuższych odcinków biec z innymi nowo poznanymi uczestnikami i ich psami! Wtedy otwarłam oczy, wystarczyło, żebym była zrelaksowana, a ona w otoczeniu spokojnych, stabilnych psów.
gotd
Widzicie to? :)) Jeszcze przed startem obwąchała się z tą maliną i innymi psami
Tak przez ostatni czas, wypracowaliśmy to co teraz. Sara może przebywać wśród większej grupy psów, różnych psów. Potrafi się nawet bawić z wybrańcami! ;)) Miała kontakt nawet z spokojnymi sukami, oraz kilkoma szczeniakami. Nie jest jednak tak, że zawsze, bez względu na wszystko będzie kochać psy. Kiedy któryś posunie się za daleko, potrafi pokazać ząbki. Staramy się w każdym razie także pracować nad spokojnymi obejściami koło „osiedlowych burków”, które na widok psa reagują kłapaniem zębów. Nie zawsze się to udaje, dlatego pracujemy nad skupieniem na przewodniku.

I mi i Sarze, pomógł Qkju, który przebywał u nas , przez parę miesięcy. Pełniliśmy funkcję domu tymczasowego. Kiedy przygarnęliśmy go pod swoje skrzydła, szczyl liczył sobie parę miesięcy. Musiałam poradzić sobie z jeszcze lekko niestabilną suką i totalnie roztrzepanym szczeniakiem. Nie było łatwo, nie chodzi tu o podzielenie czasu dla obu psów, w tym szczeniaka, który nie miał żadnych podstaw, ale ogarnięcie zachowania pomiędzy tą dwójką. Q dorastał, buzowały mu hormony, a z moich obserwacji mogę powiedzieć, że suka woli spokojniejsze psy  ( i jeśli chodzi o kontakty z psami, dążymy do spotkań z stabilniejszymi psami ), dlatego nie było łatwo. Zdarzały się częste zaczepki ze strony szczeniaka, a niekiedy sucz nie wytrzymywała i dawała znać szczylowi, że ma dość. Na szczęście po długim rozpatrzeniu takich zachowań, doszłam do tego, że zdarzały się one tylko pod moją nieobecnością, i z nudów.

q 1
nablombl

 Pomijając Q, jakże byłam mile zaskoczona, kiedy doszło do spotkania Sary i jeszcze młodszego suczki. Długo się zastanawiałam nad tym, czy decydować się na taki krok, ale byłam w 99% pewna, iż Abi nic się nie stanie. I tak Sara miała styczność z małą, z pseudo hodowli, która została oddana w wieku około 5 tygodniu. Suka była mocno zainteresowana małą, nie wykazywała zachowań dominacyjnych, wręcz przeciwnie, a „macierzyńskie” (przysuwanie pod siebie, wylizywanie). Sara poznała Abi kiedy Q, był jeszcze z nami. Niedługo potem, miałam okazję spotkać się z 3miesięczną suką ( kolejna suka ;) ) husky, która była oazą spokoju. Sara nie dominowała, fajnie zapoznała się z Boną, z którą z resztą nie tak dawno także, miała okazję przebywać. Mimo iż na ostatnim spotkaniu haszczak był dziesięć razy większy niż mój szczyl, nie doszło, do żadnej konfrontacji.




No a teraz tak oficjalnie, przedstawiam Wam Luiego. Obecnie liczy sobie 16 tygodni (+/-) 46 cm a u mnie jest od 7 tygodnia życia.
Zacznijmy skrupulatny opis szczyla ;)

Jak to się zaczęło?

Decyzja nie była łatwa, ale dlugo się nie zastanawiałam. Szukałam psa łatwiejszego. Jak pisałam nie chciałam mieć teraz użytka, celowałam w labradora, z linii pracujących, ale wystawy też były w planach. Końcowo do domu trafił adopciak. Samiec w typie labradora. Jeśli chodzi o płeć, tak, tak jest prawie, że bez znaczenia, ale zdradzę iż chciałam samca i tylko samca.

Wygląd

tutaj mała rana powypadkowa, ale aktualnie już jej nie ma
Jeśli już opisywać, porównywać to, to jest doby czas :p Myśląc o labradorze z linii pracujacych nie chciałam beczki. Upatrzyłam sobie laba z zagranicznych hodowli na co dzień pracujacych, smukłe, o wydłużonych pysku, koniecznie o czekoladowym lub czarnym umaszczeniu. Akurat miałam, że to tak nazwę szczęście. Trafił mi się szczyl który zapowiada się na wysokiego psa, i jest o "chudej kości". Taki athletico ;) Jak podrośnie mam zamiar zająć się porządnie jego budową i rozrostem mięsni. Zacząć poważną suplementację i treningi  niczym dla ttb ;) Za neidługo pewnie pojawi się post o wyglądzie zewnętrznym Luiego, oraz wygladu danych do ktrych będę dążyć u szczyla.

Charakterystyka


No to teraz rozpiszę się o psychice i zapędzę do popędu łupu, pracy itd. Lui jest psem psychicznie odpornym. Bardziej niezależnym i stabilnym. Nie potrzebuje bliskiego kontaktu człowieka 24/24 dobrze radzi sobie sam w dużej przestrzeni ( na tej mniejszej jest już gorzej, ale pracujemy nad tym ) ale skłamałabym gdybym napisała, że nie jest wylewny. Nie zamyka się. Jest odważny, kiedy pewne rzeczy go przerastają, nie panikuje, stara się omijać problemy. W porównaniu do Sary, myśli, a potem robi. Obserwuje to co razem w danej chwili robię z suką, a potem próbuje to odtworzyć w jakiś sposób. Potrafi czekać na swoją kolej. Nie jest typem histeryka w porównaniu do Sary. Nie sygnalizuje swojego niezadowolenia, taki przykład, przedwczoraj zrobiliśmy wypad na konie w ramach socjalu. Lui był spuszczony razem z dwoma końmi ( a raczej kucami ;) ), wszystko szło zgodnie z planem, obwąchiwanie nawzajem itd., w pewnym momencie jeden z koni wyraził swoje niezadowolenie ( zaczął parskać ) na fakt iż Lui podszedł zbyt blisko zadu. Szczyl odszedł jakby nigdy nic. Nie zamknął się w sobie jak suka i robił dalej to co miał robić. To samo jest z manifestacjami w stosunku do człowieka, po prostu ich nie ma, a z psem można robić co się żywcem podoba. Tutaj też porównam z Sarą. Ona nie da sobą "pomiatać". Kiedy ma czegoś dość, to mocno to okazuje ( warczenie ). Lui kocha wszystkich i wszystko. Kocha mężczyzn, kocha kobiety, kocha dzieci, na początku jest wylewny, ale po chwili zapoznania, stwierdza że  woli coś innego. W stosunku do innych psów jest spokojny, zrównoważony ale mocno wycofany z przynajmniej do tych nachalnych i większych. Co najważniejsze dla mnie, nie zaczepia Sary, nawet kiedy ona próbuje  go odpędzić broniąc zasobów, on odchodzi jakby nigdy nic i zajmuje się sobą. Miskę spalamy a na karmie nie licząc parówek, kurczaka i podrobów pracujemy codziennie z zadowalającymi skutkami. Jeśli  chodzi o preferencję jedzenie i zabawka, nie ma wielkiej różnicy.  Ładnie wymienia się, jest fajnie nakręcony na szarpak, łatwo nie odpuszcza, potrafi bawić  się w nieznanych miejscach ale będę chciała to wzmacniać. Socjal idzie też wyśmienicie, na koncie z takich większych "wydarzeń" prócz koni, mamy mecz ( dużooo hałasu, ludzi, samochodów, motorów i latające piłki :P ).

Sport


Chyba nie byłabym sobą gdybym tutaj nie wspomniała o stronie working. Niezaprzeczalnie będziemy starać się zdobyć kiedyś przynajmniej klasę 2, w obedience. I trenujemy  ostro. Chodzenie na kontakcie, zmiany pozycji, wysyłanie, krótkie łańcuchy. Powoli zaczynamy dłubać w trzymaniu rzeczy, żeby fajnie wprowadzić aport. Wszystko z umiarem ;) Jako, że bakcyla do dysków chwyciłam kiedy na tymczasie miałam terriera, na pewno frisbee będzie nam towarzyszyć. I choć dopiero widzę jak szczeniak namiętnie szarpie się deklami, to stwierdzam nie chwaląc się, że ma potencjał. Agility robimy mało. Po torze biegamy sobie raczej tak dla funu, ale nie będę niczego wykluczać. No i IPO. Po prostu kocham. A ostatnio coraz częściej spotykam się z labardorami w tym sporcie. Na pewno kiedyś chciałabym spróbować. Niestety marzenie o IPO, musi poczekać na 2018, kiedy treningi miałyby jakiś sens ( dojazd, częstotliwość ). Oczywiście grzechem w moim przypadku byłoby nie wspomnieć o dogtrekkingach, canicrosie, bikekoringu i skijoringu.


No a na razie żyjemy sobie razem i mamy się dobrze. Jako, że jeżdżę konno Lui prawie codziennie towarzy mi w wycieczkach w teren, a z końmi dogaduje się świetnie! :D 


PS Temat totalnie odbiegający od posta, dla osób polujących na aparat! Mam na sprzedaż aparat (lustrzankę) Canona, z pełnym zestawem, 3 obiektywami ( w tym jednym nowym, nie używanym ) oraz akcesoriami :)
PS 2 W tygodniu będzie się tu trochę działo nadal pracuję nad wyglądem, a aktualnie biorę się za nagłówek w paint tool sai.